piątek, 5 lutego 2010

W poszukiwaniu bałwana

Nie, niech nikt nie myśli, że brakuje mi w życiu codziennym osób wobec których kolokwialne określenie "bałwan" brzmi jak komplement. Bałwanów z krwi i kości spotykam dosyć często osobiście, a media nie dają od nich odpocząć choćby na chwilę.

Ja chcę opowiedzieć o prawdziwym, śnieżnym bałwanie.

Jest pełnia zimy stulecia, jakby nie patrzeć. Śniegu w Gdańsku po przysłowiowe pachy. Pogoda dopisuje. Śnieg pięknie pozakrywał bałagan, śmieci, dziury w nawierzchniach. Malowniczo przystroił dachy i drzewa. Obdrapane podwórza Nowego Portu wyglądają niemal bajkowo. Czegoś mi jednak brakowało. Wpadłam na to kilka dni temu włócząc się po podwórkach. Nigdzie nie było bałwana! Ani sztuki. Dzieci młodszych i starszych, stoików bramnych, psów, kotów i gołębi tyle co zawsze. Tylko bałwanów brak. Postanowiłam odnaleźć bałwana.

Odpowiednio obuta i ubrana wyruszyłam na eksplorację portowych podwórzy. Wykluczyłam zajrzenie na dziedzińce szkół i przedszkola, bo to by była łatwizna. Chciałam odnaleźć bałwana spontanicznego. Przedzierając się przez zaułki, tajne przejścia zaglądałam na zaplecza kamienic i do prywatnych ogródków. Wszędzie zalegają wielkie pryzmy odgarniętego śniegu, albo nietknięte ludzką ręką grube pierzyny. Bałwana ani śladu. Z nosem zwieszonym na kwintę przechodziłam przez ostatnie podwórko kierując się w stronę sklepów i domu.
I...jest! Znalazłam prawdziwego bałwana! Albo raczej bałwanicę, bo prócz czapki i szalika, na biodrach ma zapaskę. Pal licho jego płeć. O ile bałwany takową posiadają. Bałwan jest słusznego wzrostu i ma uśmiechniętą buzię.

Weselej mi się zrobiło, bo już naszły mnie myśli że "tradycja w narodzie zaginęła". Na szczęście nie całkiem.

Lepmy bałwany. Bałwan to uśmiech zimy. I jedyne, choć mało praktyczne wykorzystanie zalegającego wszędzie śniegu, którego Miasto nie ma jak, ani dokąd wywieźć.

p.s. Jeżeli spotkacie gdzieś w Nowym Porcie bałwana (oczywiście śnieżnego), to proszę podajcie lokalizację. Przyjdę i sfotografuję.


Gdańsk Nowy Port, 5 II 2010

7 komentarzy:

Jacko pisze...

Widziałem bałwana na Wyzwolenia, na "podwórku" budynku 50II, od strony byłych torów kolejowych - niestety był już niekompletny.

marta pisze...

Masz rację. Spotkałam we Wrzeszczu tylko jednego bałwana, za to bardzo okazałego przedstawiciela swojego gatunku. Duży, porządny, z 3 kul, z obowiązkową marchewką i garnkiem. Niestety, bez węgielków - domyślam się, że to efekt powszechnego przejścia na ogrzewanie gazowe...

Pamiętam za to dobrze zimę, chyba w 86, kiedy śniegu było po pachy, a mój Tata i jego kolega, nasz sąsiad, również artysta postawili nie tylko bałwany, ale i śniegowe rzeźby na trawnikach przed naszymi domami...To były czasy, całe podwórka coś lepiły :)

I chyba ulepię bałwana z hałdy śniegu zalegającej mi przed domem. A co! Należy mi się :)

fritzek pisze...

Jacko, dzięki za cynk z miejscówką.

Suede, dzięki za świetną opowieść.

Lepmy bałwany!

Jacko pisze...

No problemo. Tyle, że jak widziałem go dzisiaj, to był już - że tak powiem - kompletny w... 10%.

Jacko pisze...

Nie wiem, czy nadal Cię to interesuje, ale jakby co, to znalazłem bałwana w ogródku przy Wyzwolenia 33a -> http://img687.imageshack.us/img687/9246/dsc02012.jpg

Jacko pisze...

Kolejny bałwan na podwórku Władysława IV 8.

aplastik pisze...

Czy ten bałwan to nie Czapajew?Ma takie czerwone oczy i nos,i szczera,oczytana twarz.Niepewnie stoi.Pewnie miłośnik rękopisów i księgarni,a raczej tego,co można w nich kupić.