niedziela, 20 grudnia 2009

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Pożegnania


W andrzejkowy wieczór pożegnaliśmy u siebie w domu chyba najfajniejszych sąsiadów z podwórza. Pani Halinka i Bogdan (jej syn i jeden z moich ulubionych modeli), to jedni z najbliższych ludzi z "dzielni". Dzwonią, tęsknią. Warto uwieczniać takie momenty.

piątek, 11 grudnia 2009

(S)HIT.PL


Od kilkunastu dni w Polsce jest jeden z najbliższych mi ludzi na tym łez padole. Gdańsk, Polska i ludzie cholernie rozczarowują. Brud, bałagan, brzydota. Ludzie, którzy pomimo niezłego standardu życia tylko jęczą, marudzą i piją. Piją, pić nie potrafiąc. Kubeł zimnej wody na mój idealistyczny łeb. Łeb, który widzi w krzywym i poszczerbionym murze coś ciekawego i wyjątkowego. Tyle, że ta krzywizna, szczerbatość nie jest wyjątkowa. To jest norma. I nie mówię o swojej dzielnicy. Wystarczy wejść w pierwsze lepsze podwórze na Głównym Mieście. Za kolorowymi fasadami rozświetlonymi reklamami straszą podwórza. Przestaję się dziwić, że ktoś, kto pomimo wszystko kocha to Miasto i kraj już nie chce Tu wrócić na stałe. Nie dziwię się, że ludzie nic nie czują tutaj przyjeżdżający po wielu latach życia w innych krajach chcą wrócić jak najszybciej do "domu".

Skąd tytuł i grafika? Niedawno myślałam o tym jacy to my Polacy jesteśmy cudowni, wyjątkowi. Polska - mesjasz narodów. To my byliśmy przedmurzem chrześcijaństwa, to my słynęliśmy z tolerancji, to my zrywaliśmy się do powstań, to my walczyliśmy za kogoś. I co MY z tego mamy? Prócz uprzedzeń przekazywanych z pokolenia na pokolenie, tępego katolstwa, nienawiści, zawiści i wiecznego poczucia bycia jakimiś wyjątkowymi obywatelami tego świata. Wiecznie boso, ale w ostrogach. W wąsach, bez zębów, w skarpetach noszonych do sandałów, z plastikową "markową" siatką w dłoni, sztuczną opalenizną i tandetnymi paznokciami. Albo w złotym Lexusie, futrze z norek, brylantem na palcu i ubóstwem myślowym i edukacyjnym.

Jest mi przykro, że ktoś bardzo mi bliski powiedział, że kompletnie nie czuje żadnego wzruszenia, przywiązania będąc tutaj. Przykro i wstyd.
A to jest tak na prawdę przepiękny kraj. Niestety mentalność ludzi chyba się jeszcze bardzo długo nie zmieni.

Nie jest to żadne marudzenie i wołanie o pomstę do nieba. Ot, kilka smutnych refleksji.

piątek, 4 grudnia 2009

Sąsiedztwo


Moje Miasto, moja dzielnica, moje podwórze i moi sąsiedzi. Miejsca wyjątkowe, które kocham. I ludzie, których bardzo szanuję.
Gdańsk - Nowy Port, VIII 2009r.

środa, 2 grudnia 2009

Pogoda dla samobójców


Dzień fatalny. Lekki, aczkolwiek nieznośny ból głowy. Taki, który nie kwalifikuje się do egzekucji za pomocą błękitnej tabletki i zalegnięcia w łóżku. Ale powodujący dekoncentrację, rozdrażnienie i potęgujący się ból jestestwa. Obezwładniający smutek, osiadający na barkach jak szara, brudna, ciężka mgła za oknem. Myśli snujące się nisko jak dymy z krzywych, wyszczerbionych kominów wtapiają się w mgłę. Ból głowy, ból myśli, ból...
Uporczywe myśli z pytaniami bez odpowiedzi kraczą w głowie jak gawrony chodzące bez celu po burym błocie. Odgonione na chwilę powracają błyskawicznie krzycząc po dwakroć głośniej, jakby się przedrzeźniały z tym, który śmiał je odgonić. Natrząsając ze śmiesznych prób pozbycia się ich. I dziobią. Ból...