Gdańsk Nowy Port, 25 II 2010 r.
czwartek, 25 lutego 2010
niedziela, 21 lutego 2010
wtorek, 16 lutego 2010
niedziela, 14 lutego 2010
sobota, 13 lutego 2010
środa, 10 lutego 2010
"07 zgłoś się!"
sobota, 6 lutego 2010
piątek, 5 lutego 2010
W poszukiwaniu bałwana
Nie, niech nikt nie myśli, że brakuje mi w życiu codziennym osób wobec których kolokwialne określenie "bałwan" brzmi jak komplement. Bałwanów z krwi i kości spotykam dosyć często osobiście, a media nie dają od nich odpocząć choćby na chwilę.
Ja chcę opowiedzieć o prawdziwym, śnieżnym bałwanie.
Jest pełnia zimy stulecia, jakby nie patrzeć. Śniegu w Gdańsku po przysłowiowe pachy. Pogoda dopisuje. Śnieg pięknie pozakrywał bałagan, śmieci, dziury w nawierzchniach. Malowniczo przystroił dachy i drzewa. Obdrapane podwórza Nowego Portu wyglądają niemal bajkowo. Czegoś mi jednak brakowało. Wpadłam na to kilka dni temu włócząc się po podwórkach. Nigdzie nie było bałwana! Ani sztuki. Dzieci młodszych i starszych, stoików bramnych, psów, kotów i gołębi tyle co zawsze. Tylko bałwanów brak. Postanowiłam odnaleźć bałwana.
Odpowiednio obuta i ubrana wyruszyłam na eksplorację portowych podwórzy. Wykluczyłam zajrzenie na dziedzińce szkół i przedszkola, bo to by była łatwizna. Chciałam odnaleźć bałwana spontanicznego. Przedzierając się przez zaułki, tajne przejścia zaglądałam na zaplecza kamienic i do prywatnych ogródków. Wszędzie zalegają wielkie pryzmy odgarniętego śniegu, albo nietknięte ludzką ręką grube pierzyny. Bałwana ani śladu. Z nosem zwieszonym na kwintę przechodziłam przez ostatnie podwórko kierując się w stronę sklepów i domu.
I...jest! Znalazłam prawdziwego bałwana! Albo raczej bałwanicę, bo prócz czapki i szalika, na biodrach ma zapaskę. Pal licho jego płeć. O ile bałwany takową posiadają. Bałwan jest słusznego wzrostu i ma uśmiechniętą buzię.
Weselej mi się zrobiło, bo już naszły mnie myśli że "tradycja w narodzie zaginęła". Na szczęście nie całkiem.
Lepmy bałwany. Bałwan to uśmiech zimy. I jedyne, choć mało praktyczne wykorzystanie zalegającego wszędzie śniegu, którego Miasto nie ma jak, ani dokąd wywieźć.
p.s. Jeżeli spotkacie gdzieś w Nowym Porcie bałwana (oczywiście śnieżnego), to proszę podajcie lokalizację. Przyjdę i sfotografuję.

Gdańsk Nowy Port, 5 II 2010
Ja chcę opowiedzieć o prawdziwym, śnieżnym bałwanie.
Jest pełnia zimy stulecia, jakby nie patrzeć. Śniegu w Gdańsku po przysłowiowe pachy. Pogoda dopisuje. Śnieg pięknie pozakrywał bałagan, śmieci, dziury w nawierzchniach. Malowniczo przystroił dachy i drzewa. Obdrapane podwórza Nowego Portu wyglądają niemal bajkowo. Czegoś mi jednak brakowało. Wpadłam na to kilka dni temu włócząc się po podwórkach. Nigdzie nie było bałwana! Ani sztuki. Dzieci młodszych i starszych, stoików bramnych, psów, kotów i gołębi tyle co zawsze. Tylko bałwanów brak. Postanowiłam odnaleźć bałwana.
Odpowiednio obuta i ubrana wyruszyłam na eksplorację portowych podwórzy. Wykluczyłam zajrzenie na dziedzińce szkół i przedszkola, bo to by była łatwizna. Chciałam odnaleźć bałwana spontanicznego. Przedzierając się przez zaułki, tajne przejścia zaglądałam na zaplecza kamienic i do prywatnych ogródków. Wszędzie zalegają wielkie pryzmy odgarniętego śniegu, albo nietknięte ludzką ręką grube pierzyny. Bałwana ani śladu. Z nosem zwieszonym na kwintę przechodziłam przez ostatnie podwórko kierując się w stronę sklepów i domu.
I...jest! Znalazłam prawdziwego bałwana! Albo raczej bałwanicę, bo prócz czapki i szalika, na biodrach ma zapaskę. Pal licho jego płeć. O ile bałwany takową posiadają. Bałwan jest słusznego wzrostu i ma uśmiechniętą buzię.
Weselej mi się zrobiło, bo już naszły mnie myśli że "tradycja w narodzie zaginęła". Na szczęście nie całkiem.
Lepmy bałwany. Bałwan to uśmiech zimy. I jedyne, choć mało praktyczne wykorzystanie zalegającego wszędzie śniegu, którego Miasto nie ma jak, ani dokąd wywieźć.
p.s. Jeżeli spotkacie gdzieś w Nowym Porcie bałwana (oczywiście śnieżnego), to proszę podajcie lokalizację. Przyjdę i sfotografuję.
Gdańsk Nowy Port, 5 II 2010
środa, 3 lutego 2010
poniedziałek, 1 lutego 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)