piątek, 28 maja 2010

Fotografia i czas


Każda fotografia zatrzymuje czas. Ale żadna go nie posiada, chociaż jest dowodem jego istnienia. Czasu nie można posiąść. On płynie nieustannie w jednym tylko kierunku porywając swoim prądem wszystko co było i co jest. Napisanie tych słów jest już kwestią należącą do historii. To już nie istnieje.

Tak naprawdę nie istnieje nic co kiedykolwiek zostało sfotografowane. Oczywiście nie-istnienie dotyczy skali mikroskopowej, niewidocznej gołym okiem i niedostrzegalnej też warstwie mentalnej. Prozaicznie podchodząc do tematu można by stwierdzić, że sfotografowana przed rokiem gdańska fontanna Neptuna dalej stoi na swoim miejscu i nic się nie zmieniło. Owszem stoi, ale nie jest to ta sama fontanna. Tamta przestała istnieć w momencie jej rejestracji i ta rejestracja przenosi ją do przeszłości. Nikt i nic nie jest i nie będzie już takie same jak w tym momencie. Sami jesteśmy własną historią. I takie są nasze zdjęcia, światłoczułe klisze pamięci. Opowieści o światach, które umarły. Fotografia to sztuka wanitatywna. Jej stale powtarzająca się mantra "memento mori" jest tym mocniej zaakcentowana, że sama fotografia jest niema. Pomimo, że może krzyczeć swoim przesłaniem to jednak nie mówi. I w tym, jak słusznie zauważył Roland Barthes w "Świetle obrazu", ma przewagę nad udźwiękowionymi i nie statycznymi sztukami wizualnymi:
"W kinie, którego materiał jest fotograficzny, zdjęcie nie ma [...] pełności (szczęśliwie dla niego). Gdyż zdjęcie, płynąc w potoku innych zdjęć, jest wciąż popychane czy ciągnięte ku innym widokom. W kinie bez wątpienia istnieje bez przerwy przedmiot fotograficznego odniesienia, ale to odniesienie ześlizguje się, nie działa na korzyść swej realności, nie podkreśla swego dawnego istnienia, nie czepia się mnie - jest zjawą. Tak, jak świat realny, świat filmowy jest podtrzymany przez przypuszczenie, "że doświadczenie będzie dalej przebiegać w ten sam ustanowiony sposób". Ale Fotografia przełamuje "ustanowiony sposób" (dlatego budzi zdziwienie), jest bez przyszłości (stąd jej patetyza, jej melancholia). Nie ma w niej żadnego ruchu "ku", podczas gdy kino jest w ruchu i stąd nie ma w nim melancholii(jakie więc jest? jest po prostu "normalne", jak życie). Będąc nieruchoma, fotografia kieruje się do przedstawienia do zatrzymania go."*

Dlatego bardziej zapadają nam w pamięć fotografie, pojedyncze kadry. Dają nam dużo większą możliwość skupienia się nad tym co przedstawiają, nad szczegółami. Filmów raczej nie ogląda się klatka po klatce. Dodatkowym elementem zaburzającym intensywność percepcji obrazu jest towarzyszący mu przekaz werbalny. Kompilacja obrazu, ruchu i słowa jest najlepszą metodą odwrócenia naszej uwagi od tego co istotne, od sedna problemu. Natłok i brak równoległości informacji nie pozwalają nam na zapamiętanie z nich więcej niż trzydzieści procent. Tak działa telewizja.

Każda fotografia zatrzymuje czas. Jej schyłkowy, trupi charakter odczuwamy szczególnie mocno mając do czynienia z fotografiami powstałymi przed naszym urodzeniem, w innej epoce. Te, które zostały wykonane "w naszych" czasach mamy zwyczaj zaliczać do własnej historii. Nie niepokoją nas tak bardzo. Natomiast ktoś i coś istniejące przed naszą osobistą historią jest ikoną śmierci. Im obraz starszy, tym ikona wyraźniejsza. Mamy wrażenie obcowania z truchłem. Moimi prywatnymi ikonami śmierci, dowodami przemijania i nietrwałości są ślubne carte-de-visit. Sama stylistyka i wykończenie tych zakładowych fotografii nasuwa skojarzenia ze światem, którego już nie ma. I chodzi tu nie tylko o ozdobne, złocone kartoniki, sepiową barwę odbitek, stroje z innej epoki, ręczne wykończenie. Jest coś istotnego we wzroku portretowanych osób. Coś niesamowicie melancholijnego, może nawet smutnego. Dziś nikt tak nie patrzy w obiektyw.

Fotografia zatrzymuje czas. I zabija go. Ale można przywrócić do życia ludzi i sytuacje zarejestrowane na kliszy szklanej czy celuloidzie. Samo oglądanie zdjęć, nawet świadomość ich posiadania przywraca osoby z fotografii do życia. Idąc dalej, nadając starym fotografiom nowe znaczenia, umieszczają je we współczesności przeprowadzamy swoistą reanimację. Podając tlen własnej wyobraźni i zainteresowania wskrzeszamy choćby na chwilę te martwe byty. Wszak człowiek tak długo żyje, jak żyje pamięć o nim.
*Roland Barthes "Światło obrazu"


Tekst jest wyjątkiem z mojej pracy dyplomowej pt. "Czas a fotografia" napisanej pod kierunkiem J. Olka
Gdańsk 2003 r.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Interesujący tekst.